Co jak co, ale aura jaką zaserwowała nam pogoda podczas ostatniego długiego weekendu była zwalająca z nóg, dosłownie i w przenośni. I tak jak majówkę mieliśmy średnio udaną, to tym razem postanowiliśmy wykorzystać te dni na maxa i nie zalegać tyłkami na kanapie przed serialem. Chociaż czas na serial też się znalazł :P
4-dniowy intensywny chillout zaczęliśmy już w środę po mojej pracy. Na pierwszym planie spodnie, które niewątpliwie będą moim hitem tego lata. Ktoś kto wymyślił przewiewne alladynki powinien dostać Nobla.
Masłońskie, koło Częstochowy (polecam, w szczególności zachody!)
Mój chłopak w roli fotografa - z każdym kolejnym razem zaskakuje mnie coraz to bardziej!
Czy tylko mnie przypomina to Marsa?
Jeden z powodów, dla których mogłabym się stamtąd nie ruszać.
Wodne rowerowanie - tanio i przyjemnie, czegóż więcej trzeba?
W tym tygodniu skończyliśmy również pierwszy sezon House of Cards. Ktoś ogląda(ł)? Jakie wrażenia? U nas bardzo mieszane...
Nie mogłabym zapomnieć o ostatnim odcinku Gry o Tron, w którym działo się tyle, że na sam ten odcinek budżet wynosił chyba tyle samo co na pozostałe 7 poprzednich. Sojusz Tyriona z Daenerys to spełnienie moich marzeń, nie wspominając o powoli tracącej rozum Cersei.
W tym tygodniu ponardabiałam też zaległości na jednym z moich ulubionych blogów, który prowadzony jest przez kuratora sądowego. "Trudne sprawy" w hardkorowym absolutnie nie fikcyjnym wydaniu. Polecam!
Książkowo rzecz biorąc, skończyłam też "Kochanie, zabiłam nasze koty" Doroty Masłowskiej. Niestety, wszechobecna internetowa miłość do tej autorki jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Same zabiegi językowe mające na celu wywołanie wrażenia kiepskiego tłumaczenia z języka angielskiego są faktycznie ciekawe i zwracają uwagę podczas czytania, jednak treściowo kompletnie nie przypadła mi do gustu. Chwilowo męczę się jeszcze z "Wojną polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną", ale irytacja jaką wbudzają we mnie bohaterowie tej książki chyba niestety nie pozwoli mi na jej dokończenie. Rzadko zostawiam nieprzeczytane książki, tym razem jednak poddaję się, tak samo jak i jej adaptację wyłączyłam po 10 minutach. Ciekawość kontrowersyjną autorką uważam za zaspokojoną, mogę więc z podkulonym ogonem wrócić do moich "Dam Złotego Wieku".
A jak Wy spędziliście swój długi weekend?