Założę się, że większość z Was chociaż raz bawiła się w podchody - rysowanie strzałek na chodniku, odnajdywanie zakodowanych wskazówek, zmyłki, zawiłości, nieścisłości, a na końcu upragniony skarb w postaci pluszaka, złotego kapsla lub pustej butelki po Coli. Podchody w konkurencji na najlepszą formę spędzania wolnego czasu plasowały się u mnie w ścisłej czołówce. Kiedy więc przypadkiem odkryłam nową wersję zabawy w poszukiwaczy skarbów, myślałam, że oszaleję ze szczęścia :)
![]() |
Źródło Google |
Zacznę od tego, że od zawsze kręciło mnie łażenie po ruinach, opuszczonych zakładach, kamienicach, starych cmentarzach. Apogeum tych dziwnych upodobań przypadło na lata licealne, kiedy to zakupiłam swoją lustrzankę i fotografując przepiękne ściany z łuszczycą nauczyłam się fotografowania na trybie manualnym. Potem do tego dołożyłam modelkę i tworzyłam pierwsze super "oryginalne" sesje, głównie w częstochowskim Wełnopolu i cegielni, która nota bene została brutalnie zburzona do zera. Wtedy jednak nie wiedziałam jeszcze, że ma to swoją nazwę - Urban Exploring, w skrócie Urbex. A szkoda, bo może gdybym mówiła mamie, że "Idę na urbex" zamiast "Idę się szlajać po opuszczonej fabryce, w której w każdym momencie może mi spaść a łeb cegła", to miałaby spokojniejszy sen*.
![]() |
2008 rok, Wełnopol, Częstochowa |
Każdy z takich sesjowypadów dostarczał dodatkowej przyjemności w postaci znalezionych skarbów, których, niestety, zgodnie ze świętą zasadą urbexu nie wolno wynosić z dalej lokacji. W sumie to i lepiej, bo miałabym obecnie swój własny prywatny urbex w pokoju. Z biegiem czasu trochę odpuściłam temat, chyba po prostu zaczęłam myśleć bardziej racjonalnie, w zwiazku z czym chodzenie po spróchniałej podłodze z dwoma piętrami poniżej przestało być już tak atrakcyjne. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy natrafiłam na kanał Tube Raiders braci Darka i Marka, AdBustera i SciFuna! Przepadłam. Przypomniały mi się wszystkie dawne wypady, cała adrenalina i poczucie "nielegalności" :P Na całą sobotę przepadłam w filmach, w których obaj czołgają się w kanale i znajdują mausera z czasów wojny, spędzają noc w szpitalu psychiatrycznym czy zwiedzają Czarnobyl (swoją drogą wycieczka do Czarnobyla to wciąż moje niespełnione marzenie). W jednym z tych filmów z ust jednego z braci padło magiczne zdanie:
"To byłoby dobre miejsce na cache'a"
Hmm? Musiałam to wygooglować i trafiłam, geocaching, czyli szukanie skarbów w wersji dla pełnoletnich wyposażonych w GPS, długopis, nieprzemakalne buty i spray na komary.
Tyle radości ile mamy przy odnalezieniu "skarbu" nie miałam już dawno :D Szukamy zawsze razem z moim chłopakiem, czasem pod koniec biegnąc do celu i bijąc się o to, kto ostatecznie znajdzie skarb, bo często z daleka już podejrzewamy, gdzie będzie cache. Ale po kolei. Wchodzimy na stronę geocaching.com lub polską wersję geocaching.pl i szukamy skrytki na mapie w danej okolicy, blisko miejsca zamieszkania lub gdzie tam akurat jesteśmy. Klikamy w skrytkę, czytamy opis i zakodowaną wskazówkę (trzeba podstawić odpowiednie literki) i spisujemy kordy, czyli współrzędne geograficzne. Współrzędne wklepujemy do urządzenia GPS lub Map Google w telefonie i pozwalamy prowadzić się do celu, najlepiej w formie pieszej. Najlepsza zabawa zaczyna się już kiedy jesteśmy na odpowiednich kordach a wokół las (a wskazówką było "szukaj w dziupli") lub kamienie i skały (a wskazówką było "szukaj pod kamieniem") - idzie oszaleć. Nawigacja czasem stwarza problem, bo współrzędne potrafią się rozjeżdżać, ale wprawne oko, umiejetność przewidywania, intuicja i cierpliwość wystarczą by ostatecznie trafić na miejsce i znaleźć skarb. Nie może być przecież za łatwo! Czasem trzeba gdzieś się wcisnąć, wspiąć, spotkać z robakami czy nietoperzami, wpaść do wody lub zjechać tyłkiem ze skarpy ;)
![]() |
Przykładowa skrytka (źródło: http://hanoverchamber.com) |
Skarbami najczęściej są plastikowe pudełka na żywność, słoiki lub opakowania po lekarstwach. W środku zawsze znajdziemy tzw. logbook, gdzie musimy wpisać datę i nick ze stronki geocachingu, oraz wiele innych fantów na wymianę, mniejszych lub większych drobiazgów, w zależnosci od wielkosci skrytki. Fanty można zabierać, pod warunkiem, że zostawimy coś na wymianę. Skrytkę odkładamy w to samo miejsce, z odpowiednim maskowaniem. Ważne jest by starać się robić to dyskretnie, szczególnie jeśli cache umieszczony jest w miejscu publicznym, jak np jeden częstochowski, który jest w III alei przy fontanie z dziewczynką i gołębiami - nie ma szans by wokół było pusto, czasem trzeba osłonić się parasolką, poudawać, że właśnie wiąże sie buta lub przeczekać aż zrobi się chwilowy spokój, a wszystko po to, by odłożony cache został na miejscu i nikt inny (tzw. mugol) nie zainteresował się nim i nie zabrał go do domu - skrytki niestety potrafią być kradzione lub niszczone przez przypadkowe osoby. Po powrocie do domu na stronie dodajemy loga, zaznaczając, że skrytkę znaleźliśmy, możemy ocenić poziom trudności i dopisać cos od siebie w komentarzu :) Skrytki są dodawane przez zwykłe osoby lub organizacje turystyczne, a więc każdy z nas może taki skarb umieścić w terenie w ulubionym miejscu, wystarczy tylko zapoznać się z zasadami.
Źródło Google |
Cóż mogę dodać - naprawdę świetna zabawa, szczególnie w dobrym towarzystwie i przy dobrej pogodzie. Poza całą frajdą z szukania warto dodać też, że podczas wędrówek można poznać nowe ciekawe miejsca w okolicy, o których nie miało się wcześniej pojęcia - my tak odkryliśmy niezwykle urokliwą dolinę Warty :) Serdecznie polecam - mój nick na geocaching.com to "Mataforgana", można podpatrzeć, gdzie już byłam i co znalazłam :) Poniżej wklejam kilka fotek z szukania.
Ktoś już się w to bawił? Dawajcie swoje namiary!
*Żartuję, w ogóle się nie przyznawałam.