wtorek, 22 grudnia 2015

Dlaczego ciągle masz poczucie winy?

Na wielu dziwnych powielanych przeze mnie wzorcach zachowań potrafię się złapać, ale najbardziej irytuje mnie i zadziwia moje powracające poczucie winy za coś, co właśnie robię lub za coś, co właśnie jest mi robione. Tak było też dzisiaj, tym razem poszło o udzielenie pomocy medycznej…



Niezbadane są zaułki ludzkiej psychiki. Teoretycznie wszystko co robisz ma jakiś powód, genezę, jest wywołane jakimś bodźcem, silną emocją, traumą z dzieciństwa, powielanym wzorcem zachowań itd. W praktyce zaś robisz coś, a sam nie wiesz czemu. Gorzej – czasami robisz jedno, bo wiesz, że tak trzeba/tak jest w porządku/tak zrobiłby normalny człowiek (niepotrzebne skreślić), ale jednocześnie czujesz, że twoje działania są sprzeczne z twoim uczuciem, moralnością, wewnętrznymi przekonaniami opartymi na cholera wie czym. Jeszcze gorzej kiedy czujesz się z czymś źle, a reszta ludzi kretyńsko puka się w czoło, kiedy mówisz o tym otwarcie.


Odkąd pamiętam zawsze czułam, że na coś nie zasługuję. Nie zasługiwałam na wygraną w konkursie literackim w gimnazjum, szczerze mówiąc do tej pory uważam, że moje 2 miejsce to była jakaś pomyłka, przez co miałam poczucie winy, że „przeze mnie ktoś inny, kto zasługiwał bardziej, nie wygrał”. Nie zasługiwałam na dostanie się na wymarzoną uczelnię, ciul z tym, że potem dowiedziałam się, że inne osoby z grupy w sumie zdały maturę gorzej – na pewno zasłużyli bardziej, bo ich poziom językowy jest na 100% wyższy od mojego, poza tym matura to bzdura i nie ma co patrzeć na wynik.

Pamiętam taką sytuację na uczelni sprzed lat. Podchodzę do swojej grupy, kilka dziewczyn i jeden chłopak, wszyscy siedzą przy bufecie. Ten jeden chłopak na mój widok wstał, poszedł po dodatkowe krzesło bym mogła usiąść przy nich. Myślcie co chcecie, ale ta sytuacja, fakt, że koleś WSTAŁ I POSZEDŁ specjalnie dla mnie po krzesełko uderzyła mnie tak bardzo, że nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież nawet nie poprosiłam! Ba, nawet przez myśl mi to nie przeszło! Sama bym sobie przyniosła, od tego mam ręce. A wiecie co jest gorsze? To, że cała reszta towarzystwa była jeszcze bardziej zdziwiona moim zdziwieniem, przez co uświadomiłam sobie, że chyba jest coś ze mną nie tak. Nie tak było to, że w moim odczuciu nie zasługiwałam na to, by ktoś mi przynosił krzesło.

Dalej? Nie umiem robić zakupów w lumpeksach, bo uważam, że skoro stać mnie na nowe rzeczy to nie mam prawa kupować czegoś za ¼ ceny. Lumpeksy są idealne dla osób, które nie mogą pozwolić sobie na nowe ubrania, mają 15 dzieci na 45m2, 6 psów i grzyba na ścianie. Z jakiej racji mam wykupywać dobrej jakości swetry z Zary, oni mają do tego większe prawo. Poczucie winy mode on.

Ogólnie mam tendencję do dziękowania „za bardzo” w szczególności za wszelkie okazy bezinteresownej dobroci i pójścia na rękę przez osoby obce lub dalszych znajomych. Sama jestem poświęcić dużo czasu i energii by komuś się przysłużyć, z drugiej strony zaś nie potrafię ze spokojem przyjąć pomocnej dłoni od kogoś innego. Ileż to już razy robiłam darmowe sesje zdjęciowe koleżankom, rozsyłałam hurtowo notatki czy nadkładałam drogi tylko po to, by komuś było wygodniej. Sama zaś nie potrafiłabym skorzystać z czyjejś usługi i za nią nie zapłacić. Nie zasługuję, bo i niby z jakiej racji?


I tak dochodzimy do dnia dzisiejszego. Ostatni raz było u mnie pogotowie kiedy miałam jakieś 8 lat i rozbolał mnie brzuch tak bardzo, że rodzice myśleli, że pięściami rozwalę pralkę (następnego dnia sąsiadka przyznała się, że chciała dzwonić po policję) po czym po przyjeździe ratowników sama błagałam o zastrzyk (7-letnie dziecko, czujecie? O zastrzyk!). Dzisiaj pogotowie było u mnie drugi raz. Muszę mówić, że czułam się z tym jak ostatnia kupa? Że kurde no NA BANK w tym momencie ktoś na drugim końcu miasta umierał na zawał, bo nie było wolnej karetki! Czułam się tak cholernie winna, że głupio mi było nawet powiedzieć lekarzowi „dzień dobry”, bo wydawało mi się, że patrzy na mnie i moją mamę z politowaniem pt. „No i po cholerę nas tu wezwaliście?”. Do czasu…

Do czasu aż nie zobaczyłam na izbie przyjęć kim są ci potrzebujący. Żule. Żul za żulem żulem żula poganiał. Inny zaś spał gdzieś na końcu korytarza, bo ciepło. Żul z guzem na czole, bo na rauszu wyrżnął w krawężnik.


Jaki z tego morał?

Daj sobie prawo do bycia wymagającym, czasem słabszym człowiekiem. Szanuj siebie a wtedy inni będą ciebie szanowali. Wymagaj optymalnie dużo, bo na to zasługujesz. 
Skoro żul z guzem zasłużył, to ty tym bardziej.

Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz