Natłok myśli, natłok zdarzeń, natłok emocji. Dzień po dniu, chwile pędzące na złamanie karku w trasie dom-praca lub dom-szkoła. Ktoś znów coś od ciebie chce, prosi, pyta, zleca, wymaga i pogania. Deadline, raport, sprawozdanie. W tym wszystkim ty, a raczej ponad tym wszystkim wystający jedynie czubek twojej głowy.
Chyba nie potrafimy już odpoczywać. Walczymy z codziennością w systemie 24-godzinnym i kiedy nadchodzi weekend odbija nam szajba. Zakupy, sprzątanie, nadrabianie spotkań z ludźmi, udowadnianie wszystkim wokół, że jesteśmy super społeczni. Impreza, koncert, piwko, small talk i powrót do domu w środku nocy. Wybici z tygodniowego rytmu panicznie próbujemy upchnąć te FAJNE rzeczy w dwa dni, bo tak trzeba. Bo tak odpoczywają spoko ludzie. A może nie?