piątek, 8 maja 2015

O tym, jak zaczynasz chcieć się uczyć dopiero po studiach

6 lat podstawówki, 3 lata gimnazjum, kolejne 3 w liceum i 5 lat na studiach. 17 lat intensywnej edukacji, po zakończeniu której nagle uświadamiasz sobie, że zaczyna Cię kręcić coś, o co w życiu byś się nie podejrzewał...



Jesteśmy wszyscy jak te dyski twarde napakowane danymi kompletnie nieprzydatnymi do życia codziennego. Oglądałam tegoroczne arkusze maturalne, do tego jeszcze znalazłam stary zeszyt z biologii z pierwszej klasy liceum, i uderzyło mnie nagle coś, czego nie zauważałam kompletnie przez cały ten czas.

WSZYSTKO, A ZARAZEM NIC.

Tym zajmowaliśmy się przez 17 lat edukacji.
To to absorbowało nasze umysły, spędzało sen z powiek, to to było głownym problemem - czy będzie pasek czy nie. Łańuchy DNA, ciągi i tangensy, rycie na pamięć rzek świata, głebokich przekazów Konrada Wallenroda, definicji Weltschmerzu i etapów powstawania mydła. I jakoś to wszystko było ważne.

Przyznam, że studia rządziły się już innymi prawami, bo przecież kierunek obieramy sobie sami. Nie mam sumienia powiedzieć tutaj, że wiedza o dunastiach Tudorów i Stuartów nie była istotna, że rysowane drzewka rozkładające zdanie na części pierwsze lub słowa na morphemy nie były fascynujace. Były, szczególnie kiedy pewnego dnia zaczynałam robić to automatycznie, a jednocześnie będąc w stanie zmieścić je na 1 kartce papieru A5 - istna błogość. Ktoś kiedyś nam powiedział, że filologia nie ma opierać się jedynie na znajomosci gramatyki - my mamy być specjalistami w dziedzinie, mamy umieć powiązać wiedzę gramatyczną z kulturą, historią, i do tego jeszcze umieć tego nauczać. Osobiście głęboko w to wierzę, w ten profesjonalizm właśnie, do którego dążyć się powinno.

Po zdanej magisterce w październiku, po minionym pierwszym od 17 lat roku spokoju, laby i spokojnego stanu umysłu bez kolosów nad karkiem i snach o promotorce, muszę przyznać, że zaczyna doskwierać mi chęć nauki.
Mało tego, chęć nauki i WKUWANIA.
Mało tego, wkuwania historii Polski, której nienawidziłam i nie rozumiałam od podstawówki.
Chce mi się czytać książki w oryginałach i wypisywać z nich słówka. Potem je wkuwać.
Chce mi się w końcu przeczytać "Pana Tadeusza" i "Zbrodnię i karę", bo omięłam je w liceum.
Chce mi się wreszcie dosiąść do gramatyki, by nikt nie mógł mnie zagiąć.



Zaczął przeszkadzać mi fakt, że znam kolejność królów Anglii ale nie wymienię obecnie nikogo z dynastii Jagiellonów. Że jedynymi zapamiętanymi datami z historii Polski są 1410 i 966. Jedynym okresem historycznym lepiej rozumianym jest etap II Wojny Światowej. Co śmieszniejsze, głębsze pojęcie tego tematu nastąpiło u mnie na studiach właśnie, na histori... USA.

I tak myślę, że ta chęć do czegokolwiek związanego z nauką, jakiegokolwiek wysiłku umysłowego z naszej strony potrzebuje czasu na wyklucie, a by jakiekolwiek pisklę chciało wykluć się i zobaczyć ten świat, potrzebuje jeszcze spokoju i ciszy. U mnie ten spokój i cisza przypadła na okres "bezedukacyjny". Widzę w tym sporą logikę i życzę każdemu podobnego doświadczenia, byście nagle zaczęli świadomie chcieć wiedzieć COŚ oraz byście podążyli za tą chęcią nie odrzucając jej ze strachem, czego nauczono nas w szkole, bo tak naprawdę dopiero w tym momencie możecie zrobić to dla samych siebie.


4 komentarze:

  1. Wiesz co, ja mam bardzo podobnie choc jestem na etapie jeszcze studiow. W Polsce przykladalam sie do nauki tylko w podstawowce. W gimnazjum zawsze brakowalo mi do paska kilku ocen, ale ogolnie bylam dobrym uczniem. Najslabiej szlo mi w liceum, bo bylo ciezko, szczegolnie na przedmiotach scislych, z ktorych dobra nie jestem, wiec machalam reka i mowilam "aby bylo 3". Matura to moja zyciowa porazka :P
    Wyjechalam do USA i tutaj jakos latwiej idzie mi nauka. System na studiach tez jest inny niz w Polsce, wiec mi osobiscie jest latwiej. I doszlam wlasnie do tego momentu, co Ty, ze CHCE sie uczyc, chlonac wiedze, wiedziec wiecej i rozwijac sie. Jestem ambitna, staram sie miec dobre oceny i wychodzi mi to lepiej niz w Polsce mimo wiecznej bariery jezykowej. Lubie sie uczyc, chce isc do przodu. Podobnie jak Ty :)


    Przyznam sie tez, ze jest mi wstyd, ze nie znam historii Polski. I tez zaluje nieprzeczytanych lektur. Wstyd. Ale mam nadzieje, ze kiedys to nadrobie.


    Pozdrawiam serdecznie i zostaje u Ciebie, bo fajnie piszesz! :)
    Masz moze funpage na FB?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci ogromnie! Ja z okazji wakacji właśnie rozpoczynam ponowne przerabianie podręcznika i słówek z 5 roku :D
    Profil na fb jest, Missy Sleepy powinnaś z łatwością znaleźć : ) staram się od dluzszego czasu dodać tutaj wtyczkę na bloga, ale non stop mam jakis error, pewnie w końcu się uda ;) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie - wtyczki mi brakowało :) ale juz Cię znalazłam i dodałam :)

    Ja miałam jeszcze postanowienia na poprawę mojej gramatyki z angola ale zobaczymy jak to wyjdzie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Wtyczka już jest, wystarczyło odpalić ustawienia w Firefoxie :D Dzięki za pogonienie :)

    OdpowiedzUsuń