piątek, 20 marca 2015

5 plusów i 5 minusów bycia lektorem

Każda profesja ma swoją charakterystykę. Lekarze muszą być odpowiedzialni, ciąży na nich wielkie ryzyko, ale za to dużo zarabiają. Policjant musi przejść szereg stresujących testów sprawnościowych, musi znieść wrzaski egzaminatorów, ale za to później odbije sobie całą frustrację na nastolatkach plujących na chodnik Kierowca tira zmuszony jest opuszczać rodzinę na kilka tygodni, ale jego zarobki też do najniższych nie należą. Jak to jest z lektorem języka angielskiego*?

Źródło http://libtech.com.pl/you-speak-english/

PLUSY

1. Każdy dzień jest inny
Nie ma czegoś takiego jak powtarzalność zajęć nawet w dwóch takich samych grupach pracujących na tych samych podręcznikach. Wszędzie znajdą się ananasy, które z chęcią umilą Ci pracę lub rozpieprzą ją w drobny mak. Na początku swojej pracy do każdych zajęć przygotowywałam szczegółowy konspekt rozpisany co do minuty, etapu i ich celu. Z biegiem czasu zauważyłam, że jakiekolwiek planowanie owszem, ma sens, ale nie na tyle duży, by poświęcać pół godziny na pisanie planu. Obecnie moje konspekty w zdyscyplinowanych grupach składają się z etapów wypisanych za pomocą słów kluczy. W grupach-killerach zdarzało mi się mieć zapisane jedynie "Grupa 3 - Animals", bo 90% zależało od czynników zewnętrznych.

2. Miejsce na rozwój kreatywności u lektora
Dużo tutaj zależy od szkoły językowej, tudzież osoby, dla której pracujemy. Część firm pozostawia wolną rękę co do sposobu przeprowadzania zajęć. Moja szkoła zapewnia 90% niezbędnych materiałów, czyli zestaw podręczników, Teacher's Book, płyty, flashe, karty do historyjek, plakaty, dzienniki. Dzięki temu mam swoją bazę, na której pracuję, ale nikt nie zabrania mi modyfikowania materiału nauczania - wręcz przeciwnie, wskazana jest inicjatywa własna i rozszerzanie bazy o dodatkowe słownictwo, które przygotowuję sama. Ze swojej strony musiałam zainwestować w naklejki i pieczątki motywacyjne. W mojej pierwszej firmie, z którą współpracowałam, wszelkie motywatory miałam zapewnione. Tutaj musiałam radzić sobie sama.

3. Podejście rodziców i słuchaczy
Sama praca lektora równa się pracy w szkole językowej. Szkoła językowa jest szkołą nieobowiązkową zgarniającą kupę kasy od rodziców, którzy za wszelką cenę chcą sprawić by język obcy stał się niemalże językiem natywnym. Dlatego też współpraca z rodzicami i uczniami to zupełnie inny poziom przyjemności. Mam wrażenie, że lektor jest obdarzany większym zaufaniem niż nauczyciel, bo w końcu wykonuje usługę, która jest prywatna a nie państwowa. Rodzice i uczniowie najzwyczajniej w świecie CHCĄ się uczyć. Dlatego też problemów z dyscypliną jest niewiele, a jesli już się zdarzają to rozwiązuje się je w błyskawicznym tempie.

4. Niezależność
Cały tydzień można ustawić sobie w miarę pod siebie. Rzadko kiedy zdarza się by jedna szkoła językowa dała lektorowi tyle godzin, by uczyniło to pół etatu, nie mówiąc już o całym. Zazwyczaj są to max 2 godziny dziennie, czyli 10 godzin tygodniowo. Cała reszta zależy od nas samych - albo poupychamy to korkami, albo popodpisujemy pierdyliard umów o dzieło, każda na 4 godziny tygodniowo. Chcesz mieć wolny czwartek? Proszę bardzo, wrzesień jest idealnym miesiącem na pouskładanie sobie własnego tygodnia niczym obrazek z puzzli.

5. Spanie do południa
Dzieci i młodzież są w szkole do 15, kursy językowe zaczynają się najwcześniej od 16, więc to tej godziny jesteśmy szczęśliwie bezrobotni, można załatwić lekarza, sprawy w urzędzie, zakupy w centrum handlowym, które o tych godzinach zieją pustkami. Jedynie kursy in-company mogą być ustawione w godzinach wcześniejszych, ale też nie jest ich na tyle dużo, by nie móc zaaranżować sobie minimum 1 dnia do spania do 12.


MINUSY

1. Coroczna niepewność
Od 3 lat nagorszymi dla mnie miesiącami w roku są kwiecień i wrzesień. Kwiecień, ponieważ jest to czas kiedy maturzyści, których uczę zaczynają dosłownie srać w majty i próbują umówić się na dodatkowe zajęcia tak, by chodzić 3 razy w tygodniu. Wrzesień zaś ze względu na organizujące się kursy na nowy rok szkolny, które gdy złączyć z miliardem telefonów z pytaniami o korepetycje łączą się w jedną wielką generującą stres całość. Kalendarz tygodniowy zmienia się z godziny na godzinę, stworzony jest z pajęczej sieci godzin, nazw, strzałek i znaków zapytania. Panika ogarnia wszystkich, zarówno lektorów niepewnych ilości godzin w nowym roku jak i właścicieli szkół, którzy wrzesień poświęcają na objazdowe wycieczki po szkołach gdzie zachęcają na zebraniach rodziców do tworzenia grup. Jeśli szkoła jest stacjonarna i ma znaną markę to okres owszem, jest gorący, ale nie ma tej niepewności pt "przyjdzie klient czy nie przyjdzie?".

2. Umowy śmieciowe
Jeśli jest tu ktoś, kto ma od szkoły językowej umowę o pracę na czas określony/nieokreślony to bardzo proszę o podzielenie się w komentarzu tą arcymagiczną sztuczką, jak tego dokonał :P

3. Brak statusu nauczyciela
A co za tym idzie brak płatnych wakacji. Lipiec, sierpień i wrzesień to miesiące posuchy, gdzie żyje się za oszczędności z poprzednich miesięcy. W mniejszych szkołach nie ma opcji na zastępstwo w razie choroby. Zacznijmy w ogóle od tego, że nie ma czegoś takiego jak L4, bo umowa o dzieło nie daje do tego prawa. Kiedy lektor choruje zazwyczaj kończy się to odwołaniem zajęć (w najlepszym wypadku) lub obowiązkiem odrobienia zajęć (najgorsza opcja, zważywszy na wspomniany wcześniej tydzień-układankę, gdzie by wsadzić dodatkowy element musisz wyciągnąć poprzedni).

4. Miliardy na paliwo lub bilety
Od lat marzę by pracować w jednym miejscu a nie przemierzać pół miasta po to, by przeprowadzić 1 godzinę zajęć na jakimś wygwizdowie. Teraz, kiedy szkoły walczą o klienta, kursy organizowane są tam gdzie jest potrzeba, czyli pod nosem klientów. To już nie te czasy, kiedy rodzic woził dziecko na angielski. Teraz to lektor ma być tym mobilnym.

5. Klient nasz pan
Wspomniany wcześniej współpracujący rodzic to jedna strona medalu. Druga (ta gorsza) strona to rodzic roszczeniowy. Dzięki takiemu typowi straciłam 6 godzin tygodniowo w 1 roku swojej pracy, dlatego, że jedną dziewczynka skarżyła się na ból brzucha przed angielskim. Pragnę zaznaczyć, że nikogo nie biłam, nie podnosiłam głosu a zajęcia prowadzone były jak wcześniej przez poprzedniego lektora. Ale tak - jeden głos 1 rodzica zaważył na moim czasie i zarobkach, co w szkole państwowej nie miałoby miejsca.


Jestem świadoma, że u wielu osób sytuacja może się różnić. Ja ze swojej strony przedstawiam model, który znam z autopsji oraz opowieści osób uczących języka, począwszy od studentów, znajomych ze studiów a skończywszy na wykładowcach, których znam i którzy również starają się dorobić w szkołach prywatnych.
Jak to jest u Was?


*Specjalnie nie używam terminu "nauczyciel", gdyż te dwa zawody to zupełnie inna para kaloszy.

3 komentarze:

  1. Pracowałem jako lektor w szkole językowej jedynie dwa razy w swoim życiu... i o raz za dużo! Nie podam nazw żadnych z tych szkół, po prostu "nie wypada srać we własne gniazdo/CV".
    O ile drugą wspominam nieźle (firma wypłacalna na czas, mamy super kontakt, generalnie w wakacje mam obsługiwać obcokrajowców, uczyć polskiego - co robię obecnie w formie wolontariatu i idzie mi nieźle), tak o pierwszej nie chcę słyszeć i przestrzegam każdego co by nazwę XXXXXX omijać szerokim łukiem!
    Pytanie powinno brzmieć - czy lubię piwo o tej porze (jest 1 rano), tak lubię... a drugie - dlaczego?
    Miałem uczyć faceta przez lipiec i sierpień języka francuskiego (ok. 38h całościowo, o ile pamiętam...) wariantu afrykańskiego. No okej, przygotowałem się na każde zajęcia, a tu jakieś rozmówki stworzyłem, a tu kulturówka, coś do słuchania itd. Słowem - profeska musi być!
    Pomijając fakt, że facet 15 min przed moim wyjściem potrafił zadzwonić "sorry, ale nie dziś" (i zdarzało mu się to często, średnio raz w tygodniu, dlatego też nie miałem za bardzo jak sobie ułożyć grafiku/a [kto wie jak to słowo się odmienia, o 1szej nie chce mi się sięgać do słownika, wybacz]), odwoływać zajęcia kiedy już doczołgałem się na jego piękne osiedle (ok. 25min spacerkiem)…
    Nie chciało mu się uczyć, za zajęcia płaciła firma, ale co mu wbiłem do głowy – to jego i nikt mu tego nie odbierze. Problem pojawił się z wypłacalnością tzw. Szefa… „wypłacimy pieniążki z początkiem września, a przy okazji chcemy współpracować z panem, bo grupa się utworzyła… czy nie będzie problemem dla pana dojeżdzać tu i tam?” Problemem by nie było, wtedy jeszcze nie miałem autka, ale byłem posiadaczem biletu miesięcznego i byłem z tego „średnio” dumny.
    Minął wrzesień, forsy nie ma… grafiku zajęć również nie ma… co jest? Obietnica – tak, tak! W poniedziałek na koncie forsa będzie…. W swoim cv wpisał pan taniec? Tańczy pan nadal? Może by pan pouczył rytmiki w przedszkolach + język?
    Fajne? Fajne! Gunwo! W poniedziałek miały się odbyć zajęcia w Poraju z pewną instruktorką, która miała zobaczyć jak sobie radzę… ale jak mają się odbyć, skoro ani nie wie gdzie mieszkam, ani nie ma mojego numeru i (co się okazało od szefa) zapomniała o mnie!
    Pojechałem nazajutrz, zażądałem wypłacenia pieniędzy do piątku, pogroziłem sądem, bo to już były jaja (czekać na forsę miesiąc).
    Kasę dostałem, umowę zerwałem i numer usunąłem… a wszystkich znajomych-filologów przed szkołą XXXX ostrzegam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuu z Twojej opowieści mam dwa podejrzenia co do szkoły "Ktorej-nazwy-nie-chcesz-wymawiać", jeżeli moje przypuszczenia są słuszne, to miałam z nią styczność, na szczęście bez długofalowych efektow. Do mojej listy minusów można dopisać "Mniejszy poziom szacunku", nauczyciel to w końcu nauczyciel, lektor to w sumie takie nie wiadomo co... i tak na Twoim miejscu cieszyłabym się, że dał Ci znać, że odwołuje zajęcia : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuuu z Twojej opowieści mam dwa podejrzenia co do szkoły "Ktorej-nazwy-nie-chcesz-wymawiać", jeżeli moje przypuszczenia są słuszne, to miałam z nią styczność, na szczęście bez długofalowych efektow. Do mojej listy minusów można dopisać "Mniejszy poziom szacunku", nauczyciel to w końcu nauczyciel, lektor to w sumie takie nie wiadomo co... i tak na Twoim miejscu cieszyłabym się, że dał Ci znać, że odwołuje zajęcia : )

    OdpowiedzUsuń