Im więcej znajomych na
fejsie tym większy mindfuck można sobie zaserwować, a im większa różnorodność
osób, przekrój wiekowy i styl życia tym częściej można skończyć zbierając
szczękę z biurka na widok udostępnianych treści. Zuckerbergowi dziękuję za funkcję
blokowania wyświetleń poszczególnych osób.
Konto na facebooku
posiadam od końca 2009 roku. Mogłabym nawet powiedzieć, że pojawiłam się tam „zanim
to było modne”, wyszukiwarka znalazła mi zaledwie kilkunastu znajomych. Mniej
więcej w tamtym okresie zaczął pojawiać się stopniowy wysyp kont użytkowników. Podejrzewam,
że prędzej czy później każdy z nas będzie tym fejsowym upierdliwcem, ja również
nim byłam. Byłam typem namolnego rolnika, mianowicie namiętnie prowadziłam swoją
wirtualną farmę, w którą trzeba było inwestować sporo czasu i materiałów
budowlanych w postaci desek, cegieł, gwoździ, czy chociażby głupiego młotka, o
które żebrałam znajomych. O ile jeszcze współgracze mogli to zrozumieć, to
podejrzewam, że hurtowo udostępniane przeze mnie posty o tym, że „Katarzyna
potrzebuje 5 desek do wybudowania nowej stodoły” albo „Wyślij mi 2 uprzęże dla
konia, bo potrzebuję stajni” mogły być lekko irytujące. Szczerze w tym momencie
uderzam się w pierś i pozdrawiam wszystkich, którzy mnie zablokowali, tym
bardziej, że po fazie na farmę nastały etapy prowadzenia cukierni i prowadzenia
amerykańskiego ranczo.