poniedziałek, 22 czerwca 2015

Tydzień w pigułce (2)

A tak na prawdę to dwa tygodnie w pigułce :)


Jak pewnie większość zauważyła - mamy czerwiec. I w tym roku po raz pierwszy odkąd pamiętam miesiąc ten nie wiązał się ze stresem, z krwiożerczą sesją, morderczymi deadline'ami oddawania czegokolwiek, wątpliwościami czy będzie pasek i czy ta spódniczka nie jest za krótka na zakończenie roku. W tym roku po raz pierwszy, odkąd poszłam do podstawówki, jedynym moim zmartwieniem jest pożegnanie się z moimi uczniami na 3 miesiące, a z niektórymi na zawsze.
Żeby była jasność - nie za każdym będę płakać, jest kilku, których już w październiku wysłałabym na inną planetę w odległej galaktyce szyderczo uśmiechając się z powierzchni Ziemi, ale w końcu dzieci to też ludzie. Wszyscy potrafią zadać pytanie "Lubisz dzieci?" i oczekują odpowiedzi "Tak" lub "Nie". Jakoś nikt nie pyta "Lubisz ludzi?", bo jakoś wszystkim logiczne wydaje się, że to zależy jaki jest człowiek - tego lubię, tamtego nie. Tak samo jest z dziećmi, proste. Jedne z chęcią bym adoptowała, inne zamknęła w szafie. Zakończenia roku są przemiłe, nie tylko ze względu na piętrzące się Merci i inne pro-kilogramowe skarby, ale też na wiele ciepłych słów, które słyszy się od rodziców i samych dzieci, co jest do takiego stopnia budujące, że jesteś w 100% przekonany o sluszności tego, co robisz.


Ale co mam do polecenia z okresu tych 2 tygodni?

Wyszedł 3 sezon mojego serialu. Co najgorsze (albo i najlepsze), wyszły wszystkie odcinki na raz, przez co choruję na lekkie stadium no-life'u, ale spoko, już kończę :D "Orange is the new black" polecam wszystkim! Akcja toczy się w damskim więzieniu, w którym mieszają się rasy i kultury, stąd wiele konfliktów. Do tego świetnie zarysowane postaci kobiet - każda inna, każda z inną przeszłością i charakterem, każda do polubienia i pokochania, wszystkie są prawdziwe i realistyczne - żadnych sztucznych laluń wsadzonych przypadkiem w nieodpowiedni kontekst. Sukces tygodnia? Serial spodobał się nawet mojemu chłopakowi, najbardziej wybrednemu koneserowi wszystkiego :D





Jak w sumie oboje nie przepadamy za polskimi kabaretami, tak jeszcze stand-up'y jesteśmy w stanie znieść i nawet się zaśmiać. Stąd też podjęliśmy ryzyko i kupiliśmy w ostatniej chwili bilety na Stand Up Bez Cenzury "Jeszcze To", w składzie z Abelardem Gizą, Kasią Piasecką i Kacprem Rucińskim, plus gościnnie Olą Szczęśniak, częstochowską artystką. Po wszystkim zgodnie stwierdziliśmy, że jednak Carlina i Louisa C.K. nikt nie przebije, co nie zmienia faktu, że wieczór do straconych nie należał :)



Filmy? Sztuk 1, ale za to również polecam bardzo - "Into the wild", historia młodego zamożnego chłopaka, który zaraz po ukończeniu szkoły, zmęczony systemem i obowiązkiem przynależności do czegokolwiek, decyduje wyruszyć w samotną podróż w najdzikszą dzicz ze wszystkich dziczy. Film przepiękny, niesamowite obrazy i ujęcia, muzyka jak szyta na miarę. Warte dodania jest to, że cała historia oparta jest na faktach. Bardzo podobnym filmem jest "Wild" z Reese Witherspoon w roli głównej, który osobiście o wiele bardziej przypadł mi do gustu, zapewne ze względu na to, że do kobiecej postaci i kobiecych problemów i lęków łatwiej się odnieść i w dużym stopniu utożsamić. Warto obejrzeć te dwa filmy razem, są bardzo podobne, ale też zupełnie inne. Oba niezwykle oczyszczające i równie mocno wgniatające w fotel.






Na chwilę obecną przygotowuję się mentalnie i muzycznie do sobotniego koncertu w katowickim Spodku, ale o tym pewnie w następnej "pigułce" lub zupełnie osobnym poście.
A co Wam przyniosły ostatnie dni poza codziennym zdziwieniem stanem pogody? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz